Błagam, wybaczcie mi!
~ Anastazja ~
Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi mojego pokoju. Uderzenia zaczynały się nasilać. No tak przecież zamknęłam.
- Idź sobie!- Zaciągnęłam kołdrę na głowę.
- Już to widzę. - Ledwo co dosłyszałam głos Lii.
YGH! Czy ona nie może choć raz dać za wygraną?!
Znów zaczęła walić w drzwi pokoju, a po chwili szarpać za klamkę. Dobra nie mogę tego dłużej zdzierżyć. Zrywam się z łóżka i podchodzę do drzwi.
- ANA, otwórz te cholerne drzwi, bo je zaraz wyważę! - Teraz zachciało mi się śmieć. Chętnie chciałabym to zobaczyć. - Mam ze sobą pilniczek do paznokci i nie zawaham się go użyć! - No ok. Teraz to nie wytrzymałam i zaczęłam się śmieć, po raz pierwszy od kilku dni! - To nie jest śmieszne! - Warknęła blondynka.
Wzięłam głęboki, uspokajający oddech i otworzyłam drzwi. To, co ujrzałam za nimi, było zaskakujące. Lija trzymałam w dłoniach pilniczek i buty obcasami skierowanymi w moją stronę.
- Kochanie tylko nie zrób sobie tym krzywdy.- Powiedziałam słodko.
- Krzywdy?! Zwariowałaś! To są najnowsze sandałki od Jane Kevix! Rozumiesz, w końcu ukazała się, jej świeżutka kolekcja! - Wyglądała, jak by miała za chwilę skakać ze szczęścia. - Zbierałam na nie pół życia. - Odparła z dumą.
Przewróciłam oczami i wpuściłam do pokoju. Dziewczyna usiadła na krześle przy mojej toaletce. Zaczęła oglądać mnie od stup do głów. Westchnęła głęboko. Czułam się trochę jak nie posłuszne dziecko, które zawiodło rodzica.
- No co?
- Nic, po prostu... - Lii zacięła się i lekko przechyliła głowę w bok. - Nie chcesz mi powiedzieć co cię łączy z Maxonem to nie, ale musimy coś z tym zrobić. - Machnęła przede mną dłonią.
- Lii...
- Żadne Lii. Maxon, mimo że jest Aniołem — Wypowiadając te słowa z gwałtownym sykiem powietrza. - myśli jak facet.
- Co masz na myśli? - Wolę to wiedzieć.
- Jak zobaczy, że nie przejmujesz się tym, co się stało, to będzie chciał cię odzyskać. Skoro spojrzał na ciebie, to jednak musisz mieć w sobie, to coś. Więc pomyślałam, że możemy wybrać się dziś na miasto.
Przewróciłam oczami. Tylko nie to.
- Szczerze miałam na dzisiejszy wieczór inne plany. - Dziewczyna z pochmurniała.
Już otworzyła usta, aby coś powiedzieć, kiedy posłałam jej zabójcze spojrzenie. Od razu zamknęła swoje usta. Wyraźnie widziałam, że próbuje mnie rozgryźć. Przeniosła spojrzenie na ścianę za mną.
- Jak chcesz! - Strzeliła Foha podniosła się i zaczęła wychodzić. W drzwiach zatrzymała się i odwróciła do mnie. - Jeszcze będziesz żałować.
Przewróciłam oczami. Czyli to ten dzień. Co najmniej kilka razy w miesiącu robi coś takiego. Zawsze je wytrzymuje długo i po kilku godzinach do mnie dzwoni. Zawsze obraża się za same głupoty.
***
Woda swobodnie spływała po mojej skórze. Jednocześnie ją masując. To takie niebiańskie uczucie. Szybko się odprężyłam i chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.
Naglę, słyszę, jak drzwi od łazienki
i skrzypią, - To była oznaka powolnego ich otwierania. - dobrze pamiętam, że je zamykałam. Powoli i nie pewnie się odwróciłam. Byłam lekko tym przerażona. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarło do mnie, że tam nic nie ma.
Szybko zakręciłam kurki i owinęłam się ręcznikiem, z drugiego zrobiłam turban na głowie. Z prędkością światła dokończyłam poranną toaletę i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia.
Z szafy wyjęłam luźny, różowy sweter z nadrukiem, kremowe rurki i tenisówki za kostkę w kolorze ecru. Z szufladki wyjęłam srebrny naszyjnik z sową, który założyłam.
Gotowa zeszłam na dół. Okazało się, że w restauracji jest już kilka osób. Nieźle by mi zrobiła praca. Pomyślałam, spoglądając w stronę barku, a następnie mój wzrok padł na drzwi gabinetu Iana. Maxon. Westchnęłam w duchu.
Nagle oberwałam czymś w tył głowy. Okazało się, iż to jest ścierka. Odwróciłam się przodem do sprawcy, którym się okazał mój wuj.
- Ana. - Powiedział, kładąc tacę z sokiem i naleśnikami na barze. - Zanieś do stolika trzeciego.
Uśmiechnęłam się grzecznie i przejęłam tacę. Szybko dotarłam do stolika, przy którym siedział mężczyzna w średnim wieku i wpatrywał się w ekran telewizora. Podążyłam za jego wzrokiem i oczywiście to był kanał ANN. Prezenterka mówiła o kolejnym uczłowieczeniu. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
- ... Suzan Col, która niedawno otrzymała własną gwiazdę w Alei Gwiazd, na której znaleziono jedno z jej skrzydeł. Aktorka została uczłowieczona! - Kobieta mówiła wszystko z ogromnym przejęciem. - Zostańcie z nami, bo za chwilę odbędzie się wywiad z jednym z Archaniołów!
- TO coś okrutnego. - Stwierdził klient w momencie, kiedy stawiałam przed nim tacę. - Nie mam pojęcie, jak tak można. - Mruknął pod nosem. Nie wiem czemu, ale poczułam ukucie w sercu.
Po krótkiej chwili odeszłam od stolika i skierowałam się w stronę baru. Przy ladzie nikt nie stał. W sumie nic dziwnego biorąc pod uwagę obecny ruch. Skierowałam się w stronę kuchni.
- Pomóc w czymś? - Pytanie skierowałam w stronę wuja.
- W sumie to ogarnij stoliki i jak będzie zamówienie, to je przyjmij. Ale obecnie poza stołami wszystko jest zrobione. - Skinęłam głowom na znak porozumienia i wyszłam z królestwa szefa kuchni.
Szybko wykonałam polecenie wuja i zadeklarowałam się, że zostało wykonane zadanie. Ian stwierdził, że raczej nic się nie poprawi i poradzą sobie beze mnie.
***
Wróciłam do swojego pokoju, zgarnęłam z półki laptopa i ruszyłam do parku. Zawsze tam mi się najlepiej myślało. Zaczęłam szperać po stronach internetowych w poszukiwaniu informacji na temat Maxona. Znalazłam kilka informacji na temat ceremonii i nadaniu Anielskiego Pierścienia i nadania tytułu Anioła Stróża. Na jednej ze stron plotkarskich o tym, że Maxon Blac nie wychodzi z domu od kilku dni. Nie pokazuje się publicznie już w ogóle. Na tę wiadomość serce mi się zaciska. Czyli kompletnie nić! Z pustymi rękoma wróciłam do domu.
Właśnie weszłam do swojego pokoju, kiedy nagle zauważyłam otwarte na rozcież okno, a w kącie ludzką sylwetkę.
Rozdział 10. zaczęłam już pisać i jeszcze raz was przepraszam.
Pamiętaj. Czytasz, komentuj!