piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 7


Błagam, nie zabijcie mnie za tren rozdział!!! Męczyłam się nad nim dość długo i mam nadzieję, że chociaż odrobinę mi wyszedł.




- Kochanie, myślałem, że się ucieszysz na mój widok. - Powiedział to tak spokojnie i uroczo.

Uśmiechem się do niego, a po moich plecach przeszły ciarki. To takie dziwne. Za każdym razem tak się dzieje, kiedy na mnie spogląda — czasem występują dreszcze, ale czy to nie, to samo? -. W sumie powinnam się do tego już przyzwyczaić albo przyzwyczajać.


Chłopak objął mnie rękoma w pasie i przyciągnął do siebie. Zza pleców słyszałam niedowierzający cichy pisk Lii. W momencie, kiedy Maxon połączył nasze usta, miałam gdzieś, to co będzie myśleć moja przyjaciółka. Niewinny słodki pocałunek zamienił się w żar, na którym było trudno zapanować.

- Yhym — Zza pleców usłyszałam otrząchniecie Lii.

Nie chętnie odkleiliśmy się od siebie, ale nadal pozostawaliśmy w swoich objęciach. Przez chwilę tylko się uśmiechaliśmy. Wiem, że to jest dziwne, ale kiedy jestem z nim czuje się inna. Nieśmiała, a zarazem silna i pewna siebie. To takie zagmatwane.

- Co tutaj robisz? - Podejmuję drugą próbę.

- Ana. - Wypowiada moje imię z taką czułością, że aż moje serce rośnie o kilka centymetrów. Maxon delikatnie wewnętrzną częścią dłoni gładzi mój policzek. - Po prostu musiałem cię zobaczyć, przynajmniej ten ostatni raz.

Jego słowa sprawiły, że zaczęłam się wpatrywać w niego otępiale.

- Co masz na myśli, mówiąc ten ostatni raz? - Muszę to wiedzieć. Muszę to usłyszeć od niego.

Blondyn otwiera usta, aby coś powiedzieć, a jednocześnie z tym gestem moje serce zaczęło przyspieszać. Wyraźnie czułam jak wali o moją klatkę piersiową.

- Wiele, ale nie mogę ci nic powiedzieć. - Spuścił wzrok. Wiedziałam, że z jakiegoś powodu czuje się winny.

- Dlaczego? Co się dzieje, Maxonie? - Dlaczego z niego jest tak trudno wyciągać informacje?

Chłopak bierze głęboki oddech, a ja mam już nadzieję. Widzę, że z czymś w środku się boryka. Tylko pytanie, co to jest.

- Żegnaj najdroższa. - Wypowiedział te słowa z bólem. Moje serce się zatrzymało, a przynajmniej miałam takie wrażenie.

Blondyn odsunął się ode mnie i szybko wsiadł do swojego samochodu. Stałam kompletnie sparaliżowana. Zapewne przypominałam kompletny slup soli.

Nie mogę uwierzyć, że to mnie spotkało. Ale czego ja się spodziewałam. Przecież on jest Maxonem Blac'ciem, a ja zwykłą kelnerką.

Podniosłam wzrok na Ferrari i dostrzegłam Maxona siedzącego na miejscu kierowcy. I nagle ukucie w sercu. Dostrzegłam w jego oczach coś bolesnego i już wiedziałam, że nie chciał tego robić. Lecz co go do tego skłoniło?

Nagle usłyszałam cichy warkot silnika i zobaczyłam, jak chłopak przejeżdża tuż obok mnie. Po moim policzku spłynęła słona łza. Mimo iż wiedziałam, że coś tu nie gra, to chciałam zwinąć się w kulkę i zamknąć w ciemnym pokoju. Miałam ochotę wypłakać oczy.

- Ana! - Z wewnętrznej rozterki wyrwała mnie Lija. - O co tu chodziło i z kąt znasz Maxona Blaca?!!!

- Lija... - Chciałam, aby dała mi na chwilę spokój. Chciałam być sama.

- Żadne Lija! ON cię pocałował! - Pisnęła z zachwytem.

Na tę myśl poczułam na policzku kolejne łzy. Tak bardzo ich nie chciała, a zarazem pragnęłam. Już wiem, że to wszystko nie będzie takie kolorowe. Przecież zaledwie wczoraj było tak cudownie, a teraz moje serce cierpi. Miałam tyle nadziei, nawet jeśli się do nich nie przyznawałam.

Nie zareagowałam na słowa przyjaciółki, tylko ruszyłam przed siebie i wycierałam łzy, które nie chciały przestać płynąć po moich pewnie już zaróżowionych policzkach.






                                  ***






Kiedy weszłam do restauracji wuja, ledwie co zauważyłam jednego z klientów. Przypadkiem na niego wpadłam.

- Przepraszam. - Jęknęłam, pociągając nosem.

- Nic się nie stało. - Rozbrzmiał niski głos, ale był dość przyjazny.

Ostrożnie odsunęłam się do tyłu i niepewnie spojrzałam na moją "ofiarę". Mężczyzna to wysoki, przykrości brunet, który się do mnie przyjaźnie uśmiechał. To takie niespodziewanie. Nie dość, że go prawie staranowałam, to on nie miał mi tego za złe.

- Naprawdę nie chciałam. - Czułam się trochę winna.

Brunet pokręcił lekko głową.

- Nie ma o czym mówić. Jeśli mogę zapytać... Co się stało?

Nie wiem, czy to dobry pomysł odbarczać obcą osobę swoimi problemami. Nie ma takiej opcji!

Pokręciłam głową i szybko wyminęłam mężczyznę.

Kiedy doszłam do swojego pokoju, rzuciłam w kąt torbę i szybko rzuciłam się na łóżko. Dziękowałam niebiosom, za dzisiejszy dzień wolny od pracy. Pociągnęłam nosem i nie wiem, kiedy zapadłam w głęboki sen.

Byłam pośród drzew. Księżyc był w pełni i bardzo jasno świecił. Uwielbiałam często patrzeć na niego, kiedy był taki okrągły. Kiedy słońce całkowicie rzucało na niego swoje promienie. To jest coś niebywałego.


Zawiał chłodny wiatr, a ja ruszyłam przed siebie. Po kilku chwilkach dotarłam w najpiękniejsze miejsce, w jakim byłam. Nie mam pojęcia, jak tu dotarłam. Nade mną zwisały piękne kwiaty, które w jakiś sposób przypominały mi bez. Rośliny swobodnie zwisały, a ich kolory idealnie ze sobą współgrały. To takie niezwykłe.

Szłam powoli do przodu, rozglądając się wokoło. Nagle coś rozbłysło oślepiającym światłem. Kwiaty zaczęły się rozsuwać, a uśmiech na mojej twarzy się poszerzył. Postać zaczęła powoli lądować i moje serce gwałtownie przyspieszyło, a po plecach przeszły mnie dreszcze. 
- Wiedziałem, że tu dotrzesz — ten głos był mi tak dobrze już znany — i to zrobiłaś.

Blask zaczął przygasać i moim oczom ukazała się postać...

- Ana! - Gwałtownie wyciągnął mnie ze snu krzyk Lii i to jak mną trząsała.

Z prędkością światła usiadłam i poczułam ból na czole. Nie ma to, jak zderzyć się czołem z kimś innym. Zaczęłam pocierać bolące miejsce z nadzieją, iż to coś pomorze.

- Lija! - Warknęłam. - Dlaczego to zrobiłaś?

- Ponieważ mogłam. - Odparła zadziornie.

Nie mogłam ukryć lekkiego uśmiechu i przypomniał mi się sen. Piękne kwiaty, pełnie, oślepiający blask i znana mi postać no i te słowa ''Wiedziałem, że tu dotrzesz i to zrobiłaś”.

- Lii...

- No i .... Maxon Balac cię pocałował! - Przerwała mi przyjaciółka.

- Nie chcę o tym mówić. - Westchnęłam ciężko.

- A ja chcę wszystko wiedzieć. - Uparła się.

Dlaczego ona taka jest?! Zawsze musi wszystko z każdego wyciągnąć. To takie... YGH! Czemu nie da za wygraną! Nie chcę z nią o tym rozmawiać. Nie chcę o tym z nikim rozmawiać. Ten dzień był dość bolesny, dziwny sen i to uczucie, że coś jest nie tak, kiedy widziałam się z Maxonem przy szkole. Marzyłam jedynie o długiej kąpieli i śnie.





Przepraszam za wszystkie błędy, jakie pojawiły się w tym rozdziale. Niestety mój komputer padł i rozdział pisałam na telefonie. Właśnie z tych oto powodów nie wiem, kiedy pojawi się NEXT. Błagam, wybaczcie mi i nie opuszczajcie bloga. Mam masę pomysłów co do kolejnych rozdziałów, muszę jedynie rozłożyć je na ''papier''. Trzymajcie kciuki!


Pamiętaj. Czytasz, komentuj!


PS. Jeśli komputer zacznie mi znów działać, a nie wiem jeszcze, kiedy pójdzie do naprawy, poprawię wszystkie błędy. Obecnie będę pisać rozdziały na fonie i się męczyć.

:- P

6 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze, ale czemu taki krótki? Pisz na telefonie i tak rozdział z błędami lepszy niż żaden :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałaś!!!! Super! Nigdy nie opuszczę twojego bloga, wierz mi. Rozdział świetny i czekam na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super,ze juz dodalas..szkoda,ze pewnie troche poczekamy na kolejny :( ale w sumie lepszy z bledami niz zaden ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem ci jedno. Masz pomysł, realizujesz go. Nawet jak nie ma kom. to się nie zrażaj. Często na telefonach nie można napisać. Ale historia i jej realizacja zajeb...

    OdpowiedzUsuń
  5. Maxon.. O.O Wreście dodałaś rozdział ! Myślałam że o nas zapomniałaś :33
    Rozdział jak zawsze boski ^.^ Czekam na neexta ! ;))

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina